niedziela, 20 grudnia 2015

INTERWENCJA W BIELOWICACH

Wczoraj po południu zadzwoniła do nas Pani z Bielowic, że u niej na podwórku jest bezdomny piesek z głęboką raną na szyi. Pojechaliśmy. Na miejscu okazało się, że to młodziutka suczka, która błąkała się w okolicy tego gospodarstwa już od około dwóch tygodni ale nie pozwalała do siebie podejść. Wczoraj pozwoliła się zbliżyć synkowi tej pani i chłopiec przyniósł ją na podwórko. Po wstępnych oględzinach okazało się, że sunia ma prawdopodobnie na szyi wrośnięty sznurek, który już przeciął skórę. Właścicielka podwórka zadzwoniła do znajomej pani weterynarz żeby zgodziła się nas przyjąć (sobota wieczór) i pojechaliśmy z małą na wizytę. Suczka została poddana narkozie żeby można było bez bólu jej obejrzeć szyję. To co zobaczyliśmy nas przeraziło. Sierść zakrywała właściwą ranę dopiero po jej usunięciu widać co się na szyi psiaka dzieje. Ile bólu musiała znosić przez około dwa tygodnie? Oczyszczanie tej rany, usuwanie sierści, wyjmowanie sznurka, dezynfekowanie itp. zajęło prawie trzy godziny. Zdjęcia nie wymagają komentarza. Sznurek był milimetry od tchawicy...
Serdecznie dziękujemy Pani Doktor Dianie Marszałek z gabinetu weterynaryjnego "Zdrowy Pupil" za uratowanie małej życia i poświęcony suczce prywatny czas. Suczka otrzymała imię Alaska. Mała aktualnie przebywa w naszym domu tymczasowym. Po zakończeniu leczenia zostanie adoptowana. Mamy już dla niej dom. Jednak sprawa sznurka nie jej szyi nie daje nam spokoju. Będziemy próbować wyjaśniać te sprawę. Bezmyślność ludzi jest przerażająca. Gdyby nie reakcja Pani z Bielowic Alaska przypłaciłaby ten sznurek życiem...


































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.