czwartek, 21 maja 2015

HISTORIA PEWNEGO PISKLĘCIA

Pewna pani, która bardzo kocha zwierzęta i opiekuje się przygarniętą z ulicy suczką znalazła na spacerze gniazdo z opuszczonymi, wyziębionymi i wygłodzonymi pisklętami. Matka piskląt prawdopodobnie padła ofiarą jakiegoś drapieżnika lub człowieka. Pani nie miała serca żeby je tam zostawić na pastwę losu. Włożyła w pudełko i zabrała do domu. Były trzy pisklaki ale dwa tak słabe, że nie przeżyły. Jeden tylko maluch był na tyle silny, że jadł i odzyskał siły. Mieszka sobie w kartonowym pudełku. Rozpoznaje już swoja opiekunkę. Ma apetyt. Urosły mu piórka. Zanim zacznie latać znajdziemy mu miejsce w Ośrodku Rehabilitacji Zwierząt. Nie wiemy jaki to gatunek, przypuszczamy, że sroczka. Może specjaliści nam powiedzą.
Ta historia napawa wielkim optymizmem w dobie wszech otaczającej znieczulicy. Bardzo dziękujemy pani za cudowną pro zwierzęcą postawę. Przykład godny do naśladowania. Każda żywa istota zasługuje na pomoc.




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.